piątek, 4 listopada 2016

Rozważania - Ręce opadają z tą reformą

Kiedy dzieci gotowe są do pójścia do szkoły? Czy powinniśmy wrócić do systemu ośmioklasowego? Te pytania ostatnio spędzają wszystkim sen z powiek. Czy to jednak na pewno sedno sprawy? Czy te polityczne przepychanki są potrzebne? Boli mnie planowana reforma, brak planu i kolejne wyrzucone w błoto pieniądze.

fot. pixabay.com
Nie politykuję i w polityczne rozmowy się nie wdaję - z reguły, ale ostatnie rozmowy o likwidacji gimnazjów i powrót siedmiolatków do szkół, aż się proszą o wyrażenie swojego zdania.

Trafiłam na ciekawą audycję. (https://soundcloud.com/medium-publiczne/iga-kazimierczyk-rozmawia-ze-specjalistkami-o-edukacji-szesciolatkow)
Znajomi i rodzice pytają, co myślę o wyżej wspomnianych tematach. A mi wciąż tylko jedno w głowie: Czemu ministerstwo nie zajmie się tym, czym powinno? Czemu nie zajmie się unowocześnieniem szkoły i nauczycieli? Czemu zamiast wydawać kolejne miliony na reformy, które w moim odczuciu nic nie wnoszą, nie wyda tych milionów na kształcenie i dokształcanie nauczycieli i zakupienie potrzebnego sprzętu do każdej szkoły i przedszkola? Czemu "specjaliści" zastanawiają się głównie nad tym, jak szkoła ma się nazywać zamiast tego, jak ta szkoła powinna uczyć i wyglądać?

Szkoła przeszłości

Dlaczego w XXI wieku nadal siedzimy w ławkach i przycinamy myśli uczniów? Nie mówię oczywiście o wszystkich nauczycielach, ale o ogólnym (niestety) systemie. Zamiast inwestować w ludzi, którzy to od najmłodszych lat z uczniami pracują i w wyposażenie szkół, nasze władze znów zastanawiają się nad nazwami i wiekiem.

Nieważne jak się to będzie nazywało - 7 klasa czy pierwsza gimnazjum, ważne, czy będzie przygotowywała młodych ludzi do życia.

Ważne, czy historia będzie bezmyślnym wykuwaniem dat na pamięć, czy rozmową z człowiekiem z pasją, który pokaże, dlaczego dzisiejszy świat wygląda tak, a nie inaczej.

Ważne, czy na biologii będziemy oglądać mikroskopowe zdjęcia włosa na stronach podręcznika, czy może sami wyrwiemy włos sobie, koledze i koleżance i zobaczymy, jak wygląda w rzeczywistości i czym się różni jeden od drugiego.

Ważne, czy na chemii choć raz przelejemy coś z jednej fiolki do drugiej, czy będziemy wkuwać tylko wzory na pamięć.

Ważne, czy na polskim będziemy czytać i pisać rzeczy, które nas interesują, które przydadzą nam się w przyszłości, zamiast bezmyślnie przepisywać kolejne notatki podyktowane przez nauczyciela.

Ważne, czy w wieku lat 6 nauczyciel zaleje nas brzydkimi szarymi kartkami papieru i kolejnymi stronami ćwiczeń do wypełniania, czy wzbudzi w nas miłość do nauki, poznawania świata i odkrywania.

Ważne, czy nauczymy się jedynie odtwarzać schematy, czy może nauczymy się tworzyć rzeczywistość i samodzielnie na podstawie doświadczeń będziemy widzieć świat i te schematy dzięki myśleniu tworzyć i rozumieć.

Ważne, czy nauczyciel, który spotyka się dzieckiem każdego dnia będzie zmęczony, czy może będzie rozumiał, po co w tej szkole jesteśmy.

Ważne, czy będziemy upierać się przy tym, co powstało wiele lat temu, czy może zastanowimy się jako społeczeństwo, czy obecny model szkoły - nadal z szarymi tablicami, sztywnymi ławkami, nauczycielami wywołującymi ból brzucha, pracami domowymi przyprawiającymi o ból głowy i ciągłym porównywaniem - jest najlepszy.

Nie chciałabym być znów w szkole. Nie chciałabym przegapiać życia wkuwając i zapominając wszystko dnia następnego. Nie chciałabym znów bać się nauczyciela albo go nie szanować. Nie chciałabym się w tej szkole nudzić i uważać (bo po latach tak myślę), że ogromna część wlanej mi do głowy wiedzy była zupełnie zbędna.

3 komentarze: