Pewna nauczycielka podstawówki z Denver wpadła na pomysł lepszego poznania swoich uczniów. Poprosiła ich, aby dokończyli zdanie "I wish my teacher knew...", czyli "Chciałbym, aby moja nauczycielka wiedziała...".
Rezultaty ją zaskoczyły. Dzieci (trzecioklasiści) okazały się niezwykle szczere i chętne do dzielenia się swoimi myślami. Kyle, bo tak jej na imię, zachęca innych nauczycieli do tego samego. Funkcjonuje już specjalny kanał i widać, że Ameryka to podchwyciła i realizuje.
Spróbowałam w mojej klasie - 7 - 8 latków. Poprosiłam, aby dokończyli w dowolny sposób zdanie "Chciałabym, żeby moja pani wiedziała...". Prośba wymagała dodatkowego wyjaśnienia, gdyż w pierwszej chwili nie wiedzieli, o co właściwie chodzi. Ustaliliśmy iż, można napisać wszystko, co się chce, rzeczy dobre i złe, sekrety, żarty, coś mądrego, coś ciekawego, coś czego nie wiem, coś o czym mogłam zapomnieć, coś wydarzyło się kiedyś lub niedawno... Elementem, na który zwróciłam uwagę było to, że się nie podpisujemy.
Nie wiedziałam, czy coś z tego wyjdzie. Parę osób oddało karteczki mówiąc, że nie mają nic do napisania. Część pytała, czy mogą się podpisać, bo chcą. Część długo myślała i widać decydowała, czy napisać to, o czym myślą, czy jednak nie.
W tak prosty sposób zebrałam informację u samego źródła. Jednym jest to, co jako nauczyciel widzę w klasie jako tematy do rozmów i pracy. Czym innym są sprawy, o których mówią rodzice. Okazuje się jednak, że uczniowie czują i piszą o rzeczach, na które widocznie nie zwracam uwagi, nie zauważam, albo były to do tej pory ich sekrety. Postanowili się jednak nimi ze mną podzielić, co jest oznaką ogromnego zaufania.
Efekty niesamowite. Zebrało się kilka tematów na rozmowy i zajęcia wychowawcze. Widzę teraz, czym powinniśmy się zająć, czym dzieci się martwią i co jest dla nich ważne.
Przy okazji tej próby naszła mnie znów myśl związana z książkami. Pakietami, które od tylu lat były obecne na rynku i w szkole. Nadal korzystam z jednego z nich, jednak im dłużej to robię, tym bardziej jestem przekonana, że nie tylko uczniów oducza się myślenia, ale też nauczycieli. Wszystko gotowe. Wszystko podane. Wszystko zaplanowane. Już niczym nie trzeba się martwić. Nawet zajęcia wychowawcze planuje się z góry.
Wrzesień - Dobry kolega
Październik - Rodzina
Listopad - Mówienie prawdy
Grudzień - Egoizm (dawanie i branie)
... i tak dalej, i tak dalej.
Rozumiem, że czytanki i materiały do słuchania są potrzebne. Są ważne i wartościowe, bo nie chodzi o to, żeby nauczyciel siedział i wszystko wymyślał od początku do końca sam. Ale po co w zestawach książek od razu planuje się tematy wychowawcze na konkretne miesiące?
Dlaczego nie ma zestawu czytanek, ćwiczeń i słuchanek osobno. Przydałaby się taka książka terapeutyczna - 5 czytanek o koleżeństwie, pięć o rodzinie, pięć o tradycji, bo przecież...
Każda klasa jest inna. Każda ma swoje potrzeby. W jednej, co tydzień trzeba rozmawiać i prowadzić zajęcia związane z szanowaniem innych, w kolejnej trzeba wracać do problemu kradzieży, a w jeszcze innej długo "przerabia" się i uczy pracy zespołowej, pomagania sobie.
Każda grupa i każdy nauczyciel potrzebuje czegoś innego. Niektóre tematy niemal zupełnie ich nie dotykają, po co marnowanie czasu i papieru na wkładanie tego, co ćwiczeń i podręczników.
0 komentarze:
Prześlij komentarz